24
stycznia 2011 r.
Izabela
wbiegała właśnie po ostatnich schodach, które dzieliły ją od mieszkania. Gdy
tylko dowiedziała się, że Krzyś jest w szpitalu wróciła pierwszym pociągiem,
jakim tylko mogła. Zdziwiła się, że Zbyszek chce się z nią najpierw spotkać w
mieszkaniu. Stanowczy i zimny ton jego głosu wskazywał na to, że ma coś ważnego
do powiedzenia. Weszła do domu, w którym panowała niczym niezmącona cisza.
Zdjęła kurtkę skierowała swoje kroki do salonu. Jej mąż siedział w fotelu, a na
stole leżały trzy książeczki zdrowia oraz sterta listów, których odbiorcą była
Iza. Blondynka w mig zrozumiała, czego dowiedział się Zbyszek. Nie bardzo wiedziała,
co ma zrobić, ale postanowiła do niczego się nie przyznawać, dopóki będzie to
możliwe. Jeśli powiedziałaby prawdę, to wiedziała, że musiałaby zdradzić gdzie
wyjechała.
- Co z Krzysiem? – spytała.
- Jest w szpitalu. Ma bardzo dobrą opiekę.
- Ale lepiej z nim?
- Jest tam dopiero od wczoraj, więc na razie nie ma
takich wiadomości. Nie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
- Czy ta rozmowa nie może poczekać? Chciałbym
pojechać do syna. Upewnić się, że ma dobrą opiekę – powiedziała Iza.
- To mogę powiedzieć z czystym sumieniem: ma
najlepszą. Zaraz do niego pojedziesz. Najpierw powiedz mi czyim dzieckiem jest
Krzyś? Kto jest jego ojcem?
- A co to za pytanie? Oczywiście, że ty jesteś jego
ojcem.
- Jesteś pewna?
- Sugerujesz, że nie wiem, kto jest ojcem mojego
dziecka? Takie rzeczy matka czuje.
- Ja wiem, że nie jestem ojcem Krzysztofa.
- Na jakiej podstawie twierdzisz takie bzdury? –
spytała blondynka.
- Chłopiec ma inną grupę krwi niż ty czy ja. Jeśli
to dla ciebie mało to w listach, które znalazłem w naszej sypialni – swoją
drogą mogłaś się bardziej wykazać z kryjówką – kilka razy ten mężczyzna
napisał, że tęskni za tobą i swoim synem. – Odpowiedziała mu cisza. – Nic nie
powiesz?
- To wszystko kłamstwo - powiedziała Izabela.
- W takim układzie test DNA zburzy twoją upartość,
a kłamstwa ujrzą światło dzienne.
- Jaki test DNA? O czym ty mówisz? Przecież Krzyś
to twoje dziecko krew z krwi. Jak możesz w to wątpić?
- Mogę. Lepiej się przyznaj Izo.
Skłamałam ot tak
całkiem niewinnie
Byś chwilę był mój
byś tylko był przy mnie*
Blondynka patrzyła na męża i pierwszy
raz widziała w jego oczach taką stanowczość. Nawet, gdy informował ją, że dla
dobra dziecka weźmie z nią ślub nie był do końca tego pewny. Teraz jego postawa
mówiła, że i tak dowiedzie, iż go oszukała.
- A co jeśli się przyznam? – spytała.
- Tym pytaniem właśnie to zrobiłaś. Gdzie
pojechałaś? Bo z pewnością nie do rodziców, bo przecież oni nie żyją od dobrych
kilku lat, ale tego zapomniałaś mi powiedzieć w ciągu całego naszego wspólnego
życia.
Izabela zaklęła w myślach. Wszystko
się wydało. Bartman odkrył wszystkie jej kłamstwa, a to wcale nie napawało
optymizmem. Patrzyła w zielone tęczówki i zastanawiała się, co Zbyszek zrobi,
gdy wyzna mu całą prawdę.
- Słucham, co masz mi do powiedzenia?
- Ty nic nie zrozumiesz.
- No, jeśli mi nic nie powiesz to z pewnością nie
zrozumie.
- Gdy spotkałam ciebie w klubie to rozstałam się z
Rafałem. Nie byliśmy razem może z dwa tygodnie lub trzy. Nie wiedziałam, że
jestem w ciąży. Poważnie myślałam, że Krzyś jest twoim synem, gdy się urodził zrozumiałam,
że się myliłam. Bałam ci się to powiedzieć. Kocham cię i nie chciałam i nie
chce cię stracić. Ty pokochałeś Krzysia od razu. To ty jesteś jego ojcem.
Blondynka
patrzyła na Zbyszka. Czekała na jego ruch czy gest. Brunet przez dłuższą chwilę
nie zrobił nic. Jednak w końcu skierował się do sypialni, w której zaczął się
pakować.
- Zbyszek, co ty robisz? – spytała Iza.
- Iza to koniec – powiedział Bartman.
***
11
luty 2011 r.
Rak. To brzmi
jak wyrok. W zasadzie to jest wyrok. Wielu ludzi, gdy słyszy słowo już żegna
się ze światem. Choroba ta nie pyta o wiek. Nie zastanawia się czy ktoś ma
rodzinę do utrzymania lub też właśnie stracił wszystko i ma dość problemów na
głowie. Rak po prostu atakował. Nie go nie interesowało. Był bezwzględnym przeciwnikiem,
którego należało pokonać. W dobie obecnej medycyny to było możliwe. Świat
lekarzy uczynił milowy krok, jeśli chodzi o leczenie różnego rodzaju chorób.
Aby pokonać białaczkę potrzebny jest nie tylko dawca szpiku, ale również wiara
w to, że będzie dobrze, że za kilka miesięcy będzie się zdrowym człowiekiem.
Powinniście wierzyć
w wygraną wbrew oczywistości, że nie możecie wygrać. Tylko taka wiara jest
prawdziwa, a wszelka wiara, która szuka poparcia rozumu, nie jest prawdziwą
wiarą.**
Do takich osób pełnych wiary należała
Julia Mazur. Mimo, że życie bardzo mocno pokopało ją po plecach to dalej była
pewna, że wszystko jakoś się ułoży. To, że kontuzja zabiła jej karierę, która
nawet dobrze się nie rozwinęła, to dalej dążyła do tego żeby być dalej obok
siatkówki – dyscypliny, którą kochała od dziecka. Miała złamane serce przez
człowieka, który nie zasługiwał, aby być kiedykolwiek jeszcze szczęśliwy.
Kochała Michała, ale ta miłość powoli umierała i dlatego wierzyła, że jeszcze
kiedyś jej serce zabije mocniej. Julia była osobą, która z każdego upadku
podnosiła się dwa razy silniejsza i dlatego choroba jej nie załamała. Walczyła z
nią, bo najważniejsze było nastawienie się psychiczne. Gdy psychika siada w tak
ważne walce to maleją szanse na zwycięstwo. Julka nie była sama. Wspierali ją
rodzice, ciocia oraz Anastazja i reszta rodziny, przyjaciele, a także zespół
stołecznych siatkarzy. W szczególności częstym goście był Wojciech Żaliński.
Młody siatkarzy był u Julii Mazur kilka razy w tygodniu. Brunetce to nie
przeszkadzało. Lubiła młodego i perspektywicznego przyjmującego. Był żartobliwy
i doskonale wiedział, czego chce od życia. Chciał coś osiągnąć. Miał idee,
których się uparcie trzymał i nigdy ich nie łamał.
Michał Kubiak nie pojawił się w
szpitalu u Julki od razu. Szatyn potrzebował czasu, żeby zrozumieć, że mazur
była dla niego kobietą wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju. Przez te kilkanaście
dni, kiedy z nią nie przebywał brakowało mu czegoś. Tęsknił za jej śmiechem
oraz przepięknym głosem, który zawsze w sposób stanowczy mówiła, co jej się nie
podobało w grze różnego zawodnika. Nigdy nie słodziła, gdy nie miała podstaw.
Tak to zwykle bywa: człowiek uczciwy bawi
się w szczerość, człowiek zaś interesów nastawia ucha, a potem przy okazji pożera
cię z kościami.***
Gdy
do Kubiaka dotarło, kim jest dla niego Julia Mazur chciał naprawić swój błąd. Odezwały
się w nim długo tłumione wyrzuty sumienia. Czuł się podle i nie wiedział, co
zrobić. Miał świadomość, że to przez niego Julka wylądowała w szpitalu, że to
przez niego targnęła się na swoje życie. Co prawda dzięki temu wykryto u niej
raka dość wcześniej i dlatego miała większą szansę na pokonanie go. To jednak
dla Kubiaka było marne pocieszenie. Wstydził się tego, co zrobił. Był również
po poważnej rozmowie z Bartmanem, który mimo swoich problemów znalazł dla niego
czas. To właśnie Zbyszek doradził Michałowi żeby spróbował porozmawiać z Julią.
Właśnie z tego powodu przyjmujący jedenastego lutego przemierzał korytarze
warszawskiego szpitala, w którym leżała Mazur. W prawej dłoni trzymał bukiet różowych
róż, który kupił jadąc do tego miejsca. Bał się. Po raz pierwszy od długiego
czasu, a w zasadzie od rozstania z Moniką, odczuwał strach. Bez problemu
odnalazł salę, którą zdradził mu Wierzbowski. Gdy ją zobaczył to jego serce zaczęło
bić dwa razy szybciej. Widział jej bladą twarz i słabe, przerzedzone włosy,
pozbawione blasku z powodu chemioterapii. Nie była jednak sama. Razem z nią był
Wojtek. Śmiali się z czegoś.
Zanim zrozumiesz jak
Bardzo kochałeś ją.
Zanim pobiegniesz kupić czerwone wino.
Ona zapomni, zapomni już świat Twych rąk.****
Michał wziął głęboki oddech i wszedł
do środka. Wojtek od razu go zauważył. Julia zajęta była oglądaniem tego, co
pokazał jej w gazecie Żaliński.
- Julia – Kubiak zdradził swoją obecność.
Oczy dziewczyny skierowały się na
postać przyjmującego. Zauważył w nich strach.
- Po co przyszedłeś? – spytała, ale jej głos drżał.
- Chcę porozmawiać.
- Wojtek zostawisz nas? – spytała Żalińskiego.
- Jasne – odpowiedział i wyszedł.
- Julka ja chcę cię przeprosić. Nie jestem wart
tego, żeby prosić cię o przebaczenie, ale muszę zraniłem cię. Powinienem był
wcześniej to zrozumieć. Brakuje mi ciebie.
- Ale mnie ciebie nie brakuje – odpowiedziała krótko.
- Julko…
- Nie. Michał, to koniec. Zraniłeś mnie. Zbawiłeś
się mną i myślisz, że przyjedziesz z kwiatami i wszystko będzie w porządku? Jeśli
tak to jesteś w błędzie. Nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. Chcę zapomnieć
o tym koszmarze.
- W ramionach Żalińskiego?
- To jest tylko kolega. Jeśli jednak pisane nam
jest być razem to tak w jego – ton jej głosu był ostry jak żyleta. – Wyjdź –
dodała.
Zanim będziesz próbował
Odkupić ją za słowa.
Zobaczysz jak na drugim brzegu rzeki
Spokojnie, spokojnie, spokojnie stoi z
nim.****
***
20
marca 2011 r.
Za kilka minut miała wejść na boisko
żeby rozegrać finał Ligii Mistrzyń*****. Jej drużyna w tym roku była
gospodarzem Final Four. Dzień wcześniej został rozegrany zacięty półfinał, w
którym Fenerbahce Stambuł pokonał VGS Turk Telekom Stambuł, w którym grała
Małgorzata Glinka. Nastia czuła nasta stającą w niej adrenalinę, którą
uwielbiała. Wiedziała wtedy, że to, co robi daje jej niezapomniane emocje. Usłyszała
jak spiker wywołuje jej nazwisko. Wybiegła przywitana owacjami. Przybiła piątki
z koleżankami z drużyny i czekała na rozpoczęcie meczu. Marzyła o tym, żeby na
jej szyi zawisło złoto. Pragnęła tego medalu. Nie pamiętała, w tym momencie, że
była już Klubową Mistrzynią Świata. Chciała żeby jej klub potwierdził swoją
dominację. To było sportowe pragnienie, które w niej żył i wtedy zasłaniało
każdy inny problem.
Anastazja
Mazur miała złamane serce. Dalej nie pogodziła się z tym, że Zbyszek nie jest z
nią. Ponoć pierwsza miłość boli najdłużej i jest najsilniejsza. Trwa do końca
życia. Mazur liczyła, że w końcu kiedyś ten ogromny ból jej przejdzie, że
uodporni się na niego.
Wróciła myślami do meczu. Na zagrywce
stała Mammadova. Anastazja ustawiła się do przyjęcia. Jej koncentracja
maksymalnie wzrosła. Mecz się zaczął. Wszystko szło po myśli zawodniczek z
tureckiego klubu. Przeciwniczki stawiały rudne warunki, ale Fenerbahce nie
poddawało się. Co prawda każdy set kończył się na przewagi to jednak w końcówkach
większą cierpliwością wykazywały się zawodniczki gospodarzy. Ostatecznie wygrały
w trzech setach. Tłum oszalał. Anastazja nie wierzyła w to, co się stało. To było
złoty sezon tureckiego zespołu. Zwycięstwo w Super pucharze Turcji, Klubowych
Mistrzostwach Świata, Lidze Mistrzyń, a także pewnie zmierzały do wygrania
rozgrywek krajowych. Mazur nie wiedziała czy zostanie w Stambule na kolejny
sezon. Musiała wszystko sobie przemyśleć. W sumie władze w klubie były zadowolone
z jej gry i chciały ją zatrzymać. Jej samej w Stambule podobało się wszystko.
Miasto było piękne i wielokulturowe. Nastia przytulała się z dziewczynami. Nadeszła
ceremonia dekoracji. Łzy cisnęły się do oczu. Żadna z dziewczyn nie ukrywała
wzruszenia. Nawet zazwyczaj opanowana Kaśka Skowrońska miała słone krople na policzkach.
Gdy już wszystkie trzy zespoły stały na podium, a na szyi każde z zawodniczek wisiał
medal odpowiedni do zajmowanego stopnia podium nadszedł czas na nagrody indywidualne.
- MVP turnieju Ligi Mistrzyń została zawodniczka
Fenerbahce Stambuł. Anastazja Mazur! – spiker wywołał jej nazwisko.
Dziewczyna nie wierzyła w to, co się
dzieje. W ciągu roku zdobyła w karierze klubowej wszystko. Nie zauważyła, kiedy
na boisku oprócz dziennikarzy pojawiła się męska sekcja klubu. Panowie i panie
znali się doskonale. Zdarzało się czasem, że po prostu trenowali przez chwilę w
tej samej hali. Mieli nawet dobry kontakt i często rozmawiali na korytarzach. Nie
było żadnej rywalizacji, która wpływałaby niezdrowo na jeden czy drugi zespół. Kobiety
często bywały na meczach mężczyzn, a oni na ich.
- Brawo Mała! – Mazur znalazła się ramiona Ivana
Miljkovicia.
- Dzięki Wielki Ivanie! Co za wrzawa! – krzyknęła do
sporo wyższego mężczyzny.
- Dałyście kibicom wiele radości. Gratulacje. Jak zwykle
byłaś skuteczna w każdym elemencie.
- Starałam się. W przyszłym sezonie kolej na was.
Idę poudzielać jakiś wywiadów, rozdać masę autografów i zdjęć – powiedziała i
odeszła.
Mazur nie przepadała za wywiadami. Wiedziała
jednak, że to jesz część jej pracy. Zawsze starała się jednak znaleźć kilka
chwil dla dziennikarzy. Z kolei uwielbiała spotkania z fanami. Była jedną z
nielicznych zawodniczek, które zostawały bardzo długo po meczu i spędzały sporo
czasu z kibicami. Po wygranym finale każda z siatkarek stała przy bandach reklamowych
i składała podpisy na kartkach, koszulkach czy zdjęciach. Zwycięstwo dodawało
im sił. Podczas rozdawania autografów Anastazja odpłynęła myślami w zupełnie inny
świat. Warto dodać, że wtedy robiła to dość często. Myślała o Zbyszku. O tym
czy w końcu spróbował pokochać swoją żonę? Czy zapomniał o niej kompletnie? Czy
tęsknił za nią tak jak ona za nim?
Jest się właściwie wiernym tylko w
miłości nieszczęśliwej, gdyż odbiera ona chęć do rozpoczynania na nowo.******
Brunetka kochała Bartmana. Nie żałowała,
że wdała się z nim w romans. Z czasem nauczyła się tego nie traktować, jako
błędu. Lepiej się jej żyło, gdy postrzegała to, jako chwile szczęścia. Cieszyła
się, że miała przy sobie Kasię, która w ciężkich chwilach pomagała jej i wspierała
ją. Anastazja nie szukała zastępstwa w miłości. Należała do kobiet, które gdy
kochały to nigdy nie szukały zamienników. Były wierne swojej miłości dopóki ta
nie wygaśnie. W tym podobna była do swojej mamy. Jej rodzicielka po śmierci ojca
nie znalazła sobie nowego mężczyzny. Pielęgnowała obraz Winiarskiego cały czas.
Dalej, powiedz mi biedna miłości, co się
tam stało
Nakarm się nadzieją z chudej piersi
Moja, moja, moja.....
Posępny ładunek jest pełny, więc zwolnij
przy rozstaniu*******
Po półgodzinie rozdawania podpisów –
miała dość. Ręka ją bolała. Rzuciła tłumowi przepraszające spojrzenie i poszła
do szatni gdzie jak usiadła to siedziała piętnaście minut. Przed oczami miała
twarz Zbyszka. Mimo tego, że była szczęśliwa chciałaby tą chwilą cieszyć się z
nim. Wiedziała dobrze jednak, że to est niemożliwe. Mogli się kochać tylko na
odległość i pielęgnować swoje wspomnienia. Wspomnienia
są jedynym rajem, z którego nie możemy zostać wypędzeni. Pragnęła usłyszeć
tylko jego głos, poczuć ciepły oddech na swoim policzku, przypomnieć sobie
fakturę jego ust i ich smak. Chciała ujrzeć to wspaniale wyrzeźbione ciało. Jednak
najbardziej brakowało jej ich rozmów. Ich wspólne noce to nie był tylko seks,
to były przede wszystkim rozmowy, poznawanie się wzajemnie. Wnikanie w swoje
dusze, które były pełne tajemnic. Opowiadali sobie tak wiele rzeczy, o których
nie mówili innym. Byli wobec siebie po prostu szczerzy.
Mówię mej miłości, by to wszystko
zniszczyła
Odcięła wszystkie liny i pozwoliła mi
spaść
Moja, moja, moja.....
Właśnie w tym momencie, ten rozkaz jest
najważniejszy*******
*Edyta
Bartosiewicz – „Skłamałam”
**Stanisław
Mrożek
***Fiodr
Dostojewski
****Varius
Manx – „Zanim zrozumiesz”
*****wiem, że finały Ligi Mistrzyń z sezonu
2010/2011, ale na potrzeby opowiadania to zmieniłam
******Marcel Achard
*******Bridy – „Skinny
Love”
***
Witam. To już przedostatni rozdział tego opowiadania. Kolejny to ostatni, w którym dowiecie się jak zakończy się historia czwórki osób.
Chcę podziękować tym, które pamiętały i złożyły mi wczoraj życzenia urodzinowe. Jesteście kochane. Rozdział miał być wczoraj. Jednak nie ukazał się i to nie z powodu tego, że świętowałam dwudzieste pierwsze urodziny, bo spędziłam je najzwyczajniej w świecie w domu z rodziną. W sumie ja swoje urodziny świętuję od środy, bo właśnie w środę udało mi się spełnić takie gigantyczne marzenie jakim było spotkanie i obejrzenie gry samego Ivana Miljkovicia. W sumie marzeniem było tylko bycie na meczu, ale udało mi się też dostać autograf od samego Wielkiego, który jest bardzo sympatycznym i kochanym człowiekiem, bo najdłużej ze wszystkich stał i rozdawał autografy. Gdyby nie to, że od pewnego czasu pisuję dla jednego portalu to autografu by nie było. No, dobrze koniec o tym jak to Lady Spark świętuje swoje urodziny. Po prostu byłam pod wrażeniem mojego jednego prezentu - szok trwał cały dzień, a ryczałam jak głupia ze szczęścia, ale same to zrozumiecie gdy obejrzycie co dostałam. Dostałam go o 5.30 - to znaczy on wisiał na moim fb od północy, ale dopiero o tej godzinie odczytałam, że mam sprawdzić i obejrzeć filmik. No i po prostu ryczałam jak głupia. Dziękuje tym wariatkom za to, że zrobiły dla mnie tak szaloną rzecz. Ivanie, Tobie też dziękuję za te życzenia, które mi złożyłeś w tym oto filmiku:
Nie mam pojęcia co one mu powiedziały i jak go do tego przekonały - same wczoraj w smsach zapewniały, że wcale nie musiały tego robić i ponoć był bardzo zdziwiony, czemu akurat się nie dziwię. Wczoraj moje uwielbienie do tego zawodnika wzrosło jeszcze bardziej niż to chyba możliwe.
Pozdrawiam i wybaczcie tak długą przemowę, ale jakoś tak mnie naszedł słowotok. Pozdrawiam i dziękuję, że jesteście.
tak mocne kłamstwa jakimi karmiła Zbyszka Iza zawsze wyjdą na jaw, kłamstewka to co innego, ale to do czego posunęła się ona to już jest karygodne, nie dziwię się że Bartman od niej odszedł, za to dziwi mnie to że mimo upływu czasu zaprezentowanego w tym rozdziale Zibi nie skontaktował się z Anastazją. Sama Nastka spełnia się zawodowo, odkładając życie prywatne/ uczuciowe na bok nie mogąc zapomnieć o brunecie, często tak robimy gdzie pojawia się uczucie do kogoś do kogo nie powinniśmy go czuć. Ja powiem tak to i tak jest lepsze niż siedzenie i użalanie się nad sobą. Pojawił się Ivan, wzmianka o nim przyprawiła mnie o jeszcze lepszy nastrój. Cieszę się że Julka nie wybaczyła o tak Michałowi, mimo że nadal darzy go uczuciem, a Kubiak cóż, mógł być mądrzejszy wcześniej, a nie teraz gdy dziewczyna raczej nie da mu drugiej szansy.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę filmiku piękna niespodziankę dostałaś , o spotkania z Ivanem twarzą w twarz, bo ja też go uwielbiam
Cóż - założeniem tego opowiadania było to, że ma pokazać ono, że kłamstwo niezależnie jakie zawsze wyjdzie na jaw. Dlaczego Zbyszek nie skontaktował się z Anastazją wyjdzie w ostatnim rozdziale i myślę, że poprzecie jego decyzję.
UsuńJa nie umiałabym wybaczyć tego co zrobił Michał i dlatego Julka też tego nie zrobiła, bo czegoś takiego nie da się wybaczyć.
Ivan musiał się pojawić z racji tego, że mój ostatni tydzień kręcił się tylko wokół jego osoby - za co jestem mu ogromnie wdzięczna :).
Co do niespodzianki to ja sama byłam w szoku i bardzo dziewczynom za to dziękuję, bo nie spodziewałam się czegoś takiego :).
No i wyszło wszystko na wierzch - Iza w końcu musiała powiedzieć Zbyszkowi całą prawdę, a może nie tyle powiedzieć ( bo on w końcu się dowiedział ) co się przyznać. Zabawiła się nie tylko kosztem Zbyszka, ale również Anastazji, której jak widać w życiu zawodowym powodzi się idealnie, szkoda, tylko, że w życiu uczuciowym już tak dobrze nie jest. Oni ze Zbyszek idealnie do siebie pasują i może w końcu teraz będą mogli się jakoś na nowo odnaleźć. A co do Miśka, ma to na co zasłużył. Nawarzył sobie piwa to teraz musi je wypić.
OdpowiedzUsuńSkładam się z Tobą na pomnik Ivana! :D I będzie on "Trwalszy niż ze spiżu" :D
Jednak prawda nie wyszłaby na jaw gdyby nie siostra Zbyszka - Kasia. Wszystko dzięki niej. Masz rację co do Kubiaka. Ma o na co zasłużył. Nie wszystkie winy można wybaczać i zapomnieć od razu. A nawet gdy się wybaczy i zapomni to nie znaczy, że można spróbować jeszcze raz.
UsuńJak mniemam, gdyby nie Kasia to prawda nigdy nie wyszłaby na jaw. Iza okazała się zakłamaną osobą, która chciała za wszelką cenę zostać Panią Bartman. Szkoda tylko Krzysia, któremu teraz trzeba będzie wytłumaczyć, że tatuś nie jest tak naprawdę jego tatusiem. To będzie dla niego szok. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że kłamstwo ma krótkie nogi. Hm... Michał żałuje? Jestem w szoku. Może on jednak czuje coś do Julii...?
OdpowiedzUsuńDobrze mniemasz :). Gdyby nie Kasia Zbyszek dalej trwałby w tym związku. To jak bardzo zakłamaną osobą jest Iza wyjdzie w ostatnim rozdziale, który już w tym tygodniu się pojawi. Michał z pewnością czuje coś do Julii - on od początku żywił do niej jakiejś uczucia tylko, że po prostu ich się bał.
UsuńNa początek WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!
OdpowiedzUsuńNa początku wydawało mi się, ze Iza nie jest aż tak zakłamana i nie prowadzi innego życia na boku. Ciekawe co teraz dzieckiem??? Przecież Zbyszek nie może go tak bez słowa zostawić.
Julia ma rację odrzucając przeprosiny Michała, są rzeczy, których się nie wybacza. To co zrobił Kubiak zdecydowanie nie może ujść mu płazem!
Dziękuję za życzenia :).
UsuńJeśli chodzi o dziecko to wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale :). Zabawienie się czyimiś uczuciami jest karygodne. Nikt nie ma prawa cierpieć tylko dlatego, że druga osoba prowadzi jakąś fikcyjną grę, która ma być zemstą za przeszłość lub też robi to z innego powodu!
No i kłamstwo Izy się wydało. Można było się tego spodziewać, ale teraz przynajmniej Zbyszek ma szanse na to aby ułożyć sobie życie z Anastazją. I mam nadzieje, że wykorzysta tę szansę :)
OdpowiedzUsuńA co do Juli to może powinna przynajmniej spróbować wybaczyć Michałowi. Albo przynajmniej może nich wysłucha dlaczego ją tak skrzywdził. Mam nadzieje, że mimo wszystko jeszcze kiedyś będą razem :)
Mają szansę, ale czy los chce żeby ją wykorzystali?
Usuńżyczenia miałaś mega! Gratuluje i zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńIza jest okrutnie złą kobietą! Jej wszystkie kłamstwa były podłe! Zbyszek sobie nie zasłużył, ale na szczęście wszystko wyszło na jaw i dobrze jej tak! Niech pędzi do Anstazji a nie jak ta dup.a wołowa! , za to ona rzuciła się w wir pracy…zawsze dobry sposób by zapomnieć…ale przed Zbyszkiem nie ucieknie. Co do Kubiaka, mądry dzik po szkodzie! I niech cierpi dalej!
Mądry Dzik po szkodzie - zapiszę sobie ten cytat :D. No trzeba jakoś odreagować niespełnioną i nieszczęśliwą miłość.
Usuń