20
maja 2011 r.
Dzień piętnasty maja dwa tysiące jedenastego roku
siatkarski świat będzie pamiętał zawsze. Cała sportowa Polska przykryła się
żałobnym całunem, żeby uczcić pamięć jedne z najlepszych zawodniczek, która
reprezentowała barwy narodowe. Tego dnia w tragicznym wypadku samochodowym
zginęła najlepsza zawodniczka Ligi Mistrzyń. Anastazja Zuzanna Mazur jechała
taksówką do koleżanki z liceum. Kierowca jechał z niedozwoloną prędkością i na
dość ostrym zakręcie wypadł z drogi i uderzył w drzewo. Siatkarka zmarła na miejscu,
a kierowca był lekko poobijany i miał złamaną nogę. Rodzina Mazurów nie
wierzyła w to, co się stało. Była załamana. Śmierć zabrała kogoś, kto
najbardziej zasługiwał nażycie. Pięć dni później po śmiertelnym wypadku w
warszawskiej kaplicy odbył się pogrzeb siatkarki.
Blisko, daleko, gdziekolwiek jesteś,
Wierzę w to, że serce trwa.
Jeszcze raz otwierasz drzwi
I jesteś tu, w moim sercu*
Z wyjątkiem rodziny w ostatniej
drodze Anastazji Mazur towarzyszyli jej przyjaciele ze szkół, koleżanki i
koledzy z tureckich klubów. W tłumie dało się dostrzec zawodników stołecznego
klubu. Przybyły również reprezentacje Polski oraz kilku zawodników i kilka
zawodniczek, którzy osobiście znali Nastię. Matka dziewczyny nie odrywała
chusteczki od oczu. Podtrzymywał ją Michał Winiarski, który stracił siostrę, a
miał ją bardzo krótko. Obok Ireneusza Mazura i jego żony stała Julia.
Dziewczyna, która dwa miesiące temu przeszła udanie przeszczep. Znalazł się
dawca, który dał jej drugie życie. Ocierała słone łzy z policzków. Ona straciła
najlepszą przyjaciółkę. Osobę, która była jej bardzo bliska. Kogoś, kto znał
jej wszystkie sekrety. Zginęła przez ludzką głupotę, przez człowieka, który
myślał, że wszystko może. Przeklinała w myślach kierowcę, który nie jechał
zgodnie z przepisami. Zastanawiała się czy mniej by to wszystko bolało gdyby
Nastia odeszła z tego świata po długiej walce z chorobą. Po chwili doszła do
wniosku, że niezależnie, z jakiego powodu umarłaby jej kuzynka to bolałoby tak
samo. Michał Winiarski patrzył tępo w ciemno brązową trumnę. Zastanawiał się,
jaki wpływ na jego dalsze życie będzie miał fakt, że przez kilka miesięcy miał
siostrę. Już wtedy miał świadomość, że będzie mu jej niezmiernie brakowało.
Będzie tęsknił za rozmowami telefonicznymi i złośliwymi dialogami.
Obok najbliższej rodziny stał wysoki
brunet o zielonych oczach. Zbigniew Bartman. Siatkarz, którego życie dość
szybko doświadczyło. Mimo udanej kariery sportowej w sferze prywatnej
kompletnie mu nie szło. Był w trakcie rozwodu z Izą, która postanowiła go
zniszczyć. Sama wystąpiła o zaprzeczenie ojcostwa. Brunet kompletnie nie miał
kontaktów dzieckiem. Cała ta sprawa ciągnęła się cztery, długie miesiące,
podczas których Zbyszek starał się odnaleźć ponownie sens życia. Poświęcał się
pracy w klubie. Cały czas myślał o Anastazji. Przez każdą chwilę była obecna w
jego życiu.
Ta śmierć, przyjacielu, dotknęła mnie
bardziej, niż wszystkie, które przeżyłem dotąd. Ta śmierć dotyczyła mnie
bardziej. To ciało, tak mi znajome, że nieledwie zdawało się być kawałkiem
mojego ciała, ma przysypać teraz ziemia. Jej głęboko osadzone oczy, jej wiarę w
życie, jej miłość.**
Nie zadzwonił do nie, kiedy wszystko
wyszło na jaw. Chciał najpierw ułożyć swoje życie. Chciał żeby mógł się z nią spotkać,
jako wolny Zbigniew Bartman, który nie ma żadnych obowiązków. Zabrakło mu kilku
dni. Kilku krótkich dni żeby móc jej oznajmić, że mogą być ze sobą bez żadnych
przeszkód. Chciał żeby wszystko było tak jak powinno, żeby zaczęli tak jak
powinni. Przeszłość miała odejść w niepamięć, ale coś nie wyszło. Ktoś na górze
miał inny plan.
Była ucieleśnieniem moich marzeń. Dzięki
niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się
bardziej naturalne niż bicie serca.***
Zbyszek był wściekły. Ponownie los
spłatał mu fila w momencie Dy on zaczął w swoim życiu wychodzić na prostą.
Została zabrana mu osoba, którą kochał. Nawet czas i odległość nie zmieniły
jego uczuć pod względem siatkarki. Była ucieleśnieniem jego marzeń o ideale
kobiety. Jej delikatność orz nieśmiałość, która ukazywała się w stosunkach z
innymi ludźmi, a zarazem stanowczość, którą miała na parkiecie podczas gry.
Dalej nie wierzył w to, że jej z nimi nie ma, że odeszła. Ich ostatnie
spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. Z perspektywy czasu wyglądało
jakby wiedzieli, że się już nigdy nie spotkają. Zbyszek prychnął z ironią na tą
myśl.
Każdej nocy w moich snach
Widzę, czuję cię,
Dzięki temu wiem, że istniejesz
Daleko, przez odległość
I przestrzenie między nami
Musisz przyjść, pokazać, że istniejesz...*
Po obrzędzie w kaplicy ludzie szli w
stronę grobu Anastazji. Brunet szedł w tym tłumie. W rękach trzymał wielki
wieniec z białych i czerwonych róż. Czuł słone łzy. Ostatkiem sił powstrzymywał
się, żeby nie spłynęły po jego policzkach. W końcu pozwolił im płynąć. Nie
wstydził się ich. Po prostu czuł się słaby. Czuł, że wszystko wymknęło się spod
kontroli. Skręcili w jakąś alejkę. Zbyszek odwrócił się za siebie. To, co
ujrzał przerosło jego oczekiwania. Kapliczka była już dawno za nimi, a w
zasadzie nie było jej widać, a ludzie dalej wyłaniali się zza niewielkiego
zakrętu. Wyłaniali się i wyłaniali, a końca nie było widać. Dopiero teraz
zrozumiał, że to nie był pogrzeb zwykłej Anastazji Zuzanny Mazur. To było
ostatnie pożegnanie jednej z najlepszych siatkarek, które miały szansę na
wspaniałą i widowiskową karierę. Media rozpisywały się, że Wagner w niebie
układa swoją drużynę. Niespodziewanie odszedł Arek Gołaś, a tak nie dawno
ziemię zostawiła na zawsze Agata Mróz. Teraz przyszła kolej i na Nastię. To
chyba bolało wszystkich, że odeszła mając tak niewiele lat.
W końcu dotarli do miejsca pochówku.
Bartman przestał widzieć wyraźnie, gdy usłyszał jak pierwsze gródki piasku
uderzyły o drewnianą trumnę. Dalej nie wierzył, że jej już nigdy nie zobaczy,
że nie usłyszy jej głosu, że czekoladowe tęczówki nie spojrzą z miłością, że
słodki oddech nie popieści więcej jego policzka.
Jeśli ktoś, kogo kochasz, umiera i to
niespodziewanie, nie odczuwasz straty natychmiast. Tracisz tego kogoś kawałek
po kawałku przez długi czas […].****
Ludzie składali kwiaty, chwilę stali
i modlili się. Potem podchodzili do zrozpaczonej rodziny i wyrażali wyrazy
współczucia. Zbyszek stał z boku i czekał, aż wszyscy odejdą. Chciał zostać w
tym miejscu sam. Potrzebował tego. Wszystko inne było zbędne. Potrzeby
fizjologiczne nie istniały. Chciał tylko z nią zostać. Brzmiało to
irracjonalnie, ale potrzebował tego. Tak po prostu.
- Zbyszek, chodź na obiad – obok niego stanęła
Julia.
Była trupio blada jak po kilku
chemioterapiach. Oczy miała zapuchnięte, a ciałem wstrząsały krótkie szlochy.
Ona też to przeżywała. Czarne ubranie dodawało jej tylko dramatyczności.
Ostatnie dni nie były najlepsze dla nikogo. Wszystkich kosztowało to wiele
nerwów i samoopanowania.
- Nie jestem z rodziny – odpowiedział.
- Dla niej byłeś. Uwierz mi, że dla niej byłeś
najważniejszą osobą na świecie – rzekła Julia.
- Jednak mimo wszystko nie. Chcę pobyć sam.
- Trzymaj się Zbyszku – powiedziała i odeszła.
Miejsce powoli pustoszało. Zielone tęczówki
mężczyzny uparcie wpatrywały się w grób, który tonął w morzu kwiatów. To
wszystko miało być inaczej. Mieli się spotkać i porozmawiać. Miał jej to
wszystko wyjaśnić i prosić o to żeby dali sobie drugą szansę. Wszystko chciał
jej wytłumaczyć, gdy tylko uzyska rozwód, a do tego brakowało kilku lub
kilkunastu dni. Od kiedy dowiedział się o jej śmierci płakał już kilka razy. To
nie był łatwy czas w jego życiu. Stracił kogoś, kogo kochał nad życie. Z kim
rozumiał się jak z nikim innym. To było bardzo trudne przeżycie. Bolało go
wszędzie. Nie mógł sprecyzować gdzie dokładnie się on umiejscowił. Nocami nie
sypiał, a w ciągu dnia nie mógł się na niczym skupić.
- Dlaczego odeszłaś? Czemu zostawiłaś mnie samego?
– spytał szeptem. – Miałaś być ze mną. Żyć, stworzyć rodzinę. Przecież
układałem swoje życie tak jak powinienem. Chciałem stworzyć Krzysiowi dom. Los
pokarał mnie za to zabierając ciebie. Powiedz czemu?! Wszystko miałem ci
wyjaśnić – przemawiała przez niego bezsilność i złość. – Kocham Cię. Zawsze
będę Cię kochał. Jesteś największą miłością mojego życia. Do końca będziesz w
moim sercu i pamięci.
Miłość może dotknąć nas jeden raz
I trwać całe życie
I nigdy nie przeminie, dopóki nie
odejdziemy...
To była miłość, gdy cię kochałam,
Jedyny prawdziwy czas, który chciałam
zatrzymać,
W moim życiu będziemy zawsze trwać...*
*Celine Dion –
„My Heart Will Go On”
**Halina
Poświatowska
***Nicholas
Sparks
****John
Irving
Ilość rozdziałów: 15
Ilość stron: 85
Ilość słów: 28 295
***
I mamy koniec tego opowiadania. Zwlekałam z dodaniem rozdziału mimo, że był on napisany. Chyba podświadomie nie chciałam się z nim żegnać. Jednak musiałam. Nic nie trwa wiecznie. To opowiadanie jak każde było dla mnie bardzo ważne. Nie zauważyłam kiedy ta historia z świata mojej wyobraźni przeniosła się na życie realne - z tym, że w realnym życiu miała inne zakończenie. Troszkę mnie to wystraszyło i dlatego podjęłam decyzję o nie dopisywaniu kilku rozdziałów, które miałam w planach.
Nie wiem czy ktokolwiek spodziewał się takiego zakończenia. Ja sama osobiście na nie wpadłam na niego kilka miesięcy temu. Początkowo miał tu być happy end, ale wyszło jak wyszło.
Nie wiem czy ktokolwiek spodziewał się takiego zakończenia. Ja sama osobiście na nie wpadłam na niego kilka miesięcy temu. Początkowo miał tu być happy end, ale wyszło jak wyszło.
Dziękuję wszystkim którzy byli ze mną przez te piętnaście rozdziałów. Jesteście najlepsi. Nie wiem co mogę napisać na koniec, ale jedno jest pewne, że wracam do regularnego pisania. W końcu ogarnęłam ten cały huragan wokół mnie i mogę spokojnie poświęcać się pisaniu. Pozdrawiam i zapraszam na moje pozostałe blogi.
Zawsze Wasza Lady Spark.
Booooooooże! Wiesz co Ty ze mną zrobiłaś!? Jaki to był smutny odcinek, przez cały tylko powstrzymywałam łzy, a serce to boli mnie niemiłosiernie. Dlaczego tak się skończyło? Przecież Anastazja miała żyć. Wszystko miało być dobrze: Zbyszek miał zacząć nowe życie z Anastazją, Julia miała wyzdrowieć, wszyscy mieli żyć długo i szczęśliwie. A tak? Śmierć znów przyszła za wcześnie :(
OdpowiedzUsuńWiesz, że to była przecudowna historia? A Epilog chociaż smutny, był cudowny. Ukazał jak jstarta jednej osoby potrafi przewrócić świat dzeisięciu innych do góry nogami. Wiesz, że jesteś genialna? Jesteś! :D Dziękuje :*
Skończyło się tak, bo w realnym świecie takie historie nie mają szczęśliwych zakończeń. w realnym świecie taka historia nigdy by się nie zdarzyła. Ta historia miała mieć przesłanie po prostu takie żeby kochać wtedy kiedy jest nam to dane.
UsuńPrzez ciebie buczę :(
OdpowiedzUsuńCzasem prawdziwa miłość skończy się bardzo szybko, ale nigdy nie przemija. Z pewnością Zbyszkowi będzie ciężko, ale musi dać radę. Być może nie widzi już sensu życia, ale Anastazja z góry doskonale widzi, co robi, co chciał zrobić dla niej i to doceni :) Dobrze, że mieli choć kilka chwil ze sobą.
Nie lubię takich zakończeń, co nie znaczy, że są brzydkie, bo bardzo pięknie wyszło :) Ada tak chciała. Czekam na kolejne świetne dzieła :)
Pozdrawiam
Ja też nie lubię takich zakończeń. To wszystko nie tak miało wyglądać, ale zabrakło mi czegoś żeby zakończyć to szczęśliwie.
UsuńNie lubię smutnych zakończeń, jeszcze bardziej nie lubię gdy w ostatni rozdziale autorka życie odbiera głównemu bohaterowi/bohaterce. Ale szanuję wole autora, nie wszystko musi być kolorowe. Nie raz i w życiu realnym droga jest przerywana w połowie, tak stało się tutaj. Anastazja spełniała się siatkarsko, prywatnie wszystko miało wiele do życzenia, gdyby żyła wiele mogło by się ułożyć, ale zginęła. Najbardziej w tym wszystkim żal mi Bartmana , bo ludzie którzy odchodzą, odchodzą i już ich nie ma. Ci którzy zostają pogrążają się często w rozpaczy, rozpamiętują co zrobili nie tak, co mógł zmienić, pytają dlaczego. Często takie pytania towarzyszą im już do końca życia i to jest tragiczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tą historię i czekam na inne twoje wpisy.
Ja sama nie wiem co mną kierowało. Może to, że zbyt wiele z tego opowiadania przeniosło się w moje prywatne życie i nie umiałam tego zatrzymać. Po prostu przeraziła mnie zbieżność tego wszystkiego. Ja dziękuję Tobie, że byłaś ze mną przez całą historię :*
UsuńŻycie nie zawsze pozwala nam być zawsze szczęśliwymi! Mówią, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Kilka razy życie dało mi w kość i powiem szczerze, że to jest prawda! Julii, Zbyszkowi i rodzinie Anastazji wszystko nagle zawaliło się na głowę. Szczególnie ucierpiał Zbyszek bo chciał zacząć od nowa, z czystą kartą, jako wolny człowiek. Życie miało dla niego inny scenariusz. Został sam. To boli i będzie boleć bardzo długo!
OdpowiedzUsuńJa tu się nastawiłam na piękny, romantyczny happy end, już nawet miałam ułożony w głowie mądry komentarz na temat ,,prawdziwej miłości, która to zawsze zwycięża'' a Ty taki numer mi wywinęłaś. Nieładnie, nieładnie.
OdpowiedzUsuńAle wracając już do tego, co się wydarzyło w epilogu to jestem w szoku. Uważam, że to trochę niesprawiedliwe, że Anastazja i Zbyszek mieli dla siebie tak mało czasu, który to ,,ukradli'' od losu. Spędzili ze sobą kilka wspaniałych chwil i to właśnie to Bartman powinien pamiętać. Ponadto lepiej żeby zaczął żyć normalnie i przestał się zastanawiać nad tym, co by było gdyby... Został sam. Nie ma syna, żony i nie ma też jej - kobiety, którą pokochał całym sobą. Smutne to jest. A łzy wzruszenia pojawiły się w moich oczach.
Słowa: ,,Kocham Cię. Zawsze będę Cię kochał. Jesteś największą miłością mojego życia. Do końca będziesz w moim sercu i pamięci.'' są kwintesencją tego całego opowiada, za które bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję mimo iż nie ma na nim szczęśliwego zakończenia...
Nie spodziewałam się takiego końca tej historii... Jak widać życie pisze swoje scenariusze i nie ma sensu zwlekać z wyznawaniem uczuć... Szkoda, że Zbyszek doświadczył tego wszystkiego na własnej skórze. Nie dość, że nie ma dziecka, które od początku traktował jak swoje, to dodatkowo, a może przede wszystkim nie ma przy nim kobiety jego życia. Najgorsze w takich sytuacjach jest to, że nigdy już nie spotkasz tej drugiej osoby... Nawet przypadkiem. Niestety nic już nie możemy zmienić, nawet gdy bardzo chcemy. Wątpię, czy Zbyszek kiedykolwiek podniesie się po tej stracie. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się koło niego, w tym najtrudniejszym momencie paru przyjaciół, którzy nie będą hienami, które z ciekawości będą pytać o samopoczucie i jak sobie z tym radzi, tylko na prawdę mu pomogą przetrwać te najgorsze chwile... Najbardziej boli właśnie taka niespodziewana śmierć, która w ogóle nie powinna mieć miejsca, a szczególnie gdy chodzi o młodą osobę. Po takiej traumie pojawiają się pytania, lecz nie mają one sensu, bo na nie nie ma i nigdy nie będzie odpowiedzi...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za to opowiadanie. Pomimo tego, że miało ono takie zakończenie, a może właśnie dlatego, będę o nim pamiętać chyba już zawsze, bo często zmuszało mnie do refleksji...
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję, nulka :*
Ehh aż mi się łezka w oku zakręciła... Świetnie to wszystko opisałaś, ale w życiu bym się nie spodziewała, że Anastazja umrze...
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Bartmana chciał ułożyć sobie z nią życie i już się to nigdy nie wydarzy.
Chociaż zakończenie w tym opowiadaniu jest tragiczne to i tak uwielbiam jak piszesz ;). Pozdrawiam.
Szkoda, że tak smutno zakończyłaś tę historię. Nie spodziewałam się tego, bo miała nadzieje, ze będzie heppy end.
OdpowiedzUsuńPłakać mi się chce teraz po przeczytaniu tego rozdziału.
Szkoda mi Zbyszka, bo on na prawdę kochał Anastasję i chciał sobie na nowo z nią ułożyć życie.
Pozdrawiam.
Jezu, ale się poryczałam. Spodziewałam się niezbyt szczęśliwego zakończenia miłości Anastazji i Zbyszka, ale nie śmierci dziewczyny!
OdpowiedzUsuńTa historia pomogła mi zobaczyć, jak bardzo warto walczyć o coś jak najprędzej, zanim to zniknie, jak brać odpowiedzialność za to, co się robi. Pomogła mi spojrzeć na świat w innych barwach i za to Ci dziękuję, droga Lady Spark. :*
Prywatnie dla mnie najbardziej pokrzywdzona w tym opowiadaniu nie jest Nastka, siatkarka z kontuzją i złamanym sercem z powodu faceta, Julka, wyrolowana przez Kubiaka i chorująca na białaczkę. Dla mnie najbardziej wykołowany przez życie tutaj jest Zbyszek. Facet, któremu całe życie przesypało się jak piasek przez palce w ciągu jednej nocy. Zmarnował sobie życie jedną chwilą, a może raczej nie zmarnował, bo został wrobiony w dziecko. Wiesz, ja i tak podziwiam jego wytrwałość i szacunek do kobiet. W życiu nie zdecydowałabym się wyjść za faceta, którego nie kocham, który mnie wręcz odpycha, a on to zrobił, ożenił się z Izą, mimo braku miłości. Od początku podejrzewałam, że Izabela wrabia go w to dziecko, przede wszystkim tak mnie taka myśl naszła, kiedy dowiedziałam się, że Krzyś ma rude włosy. Od razu coś mi tu nie grało. W każdym bądź razie to właśnie Zbyszek jest na najbardziej przegranej pozycji. Stracił nie tylko kilka dobrych lat, wegetując w małżeństwie. Stracił również tą, którą tak naprawdę kochał. Anastazję.
A, i jeszcze Kubiak, chyba najbardziej irytująca postać na tym blogu. Nawet nie wiesz, ile razy miałam ochotę walnąć go z patelni w czoło czy chociażby powiesić na najbliższym drzewie. Zemsta na niewinnych kobietach nie jest rozwiązaniem. A na dodatek to, w jaki sposób on je wszystkie potraktował, przechodzi ludzkie pojęcie. Mam nadzieję, że po historii z Julką w końcu się chłopak ustatkuje.
Pozdrawiam gorąco i dziękuję za to opowiadanie. :*
Ostatnio trafiam na same takie złe zakończenia. Smutno wyszło :( Ale niestety życie jest okrutne,czasem brakuje kilku chwil,kilku dni by wszystko potoczyło się inaczej,jak mogłoby być w przypadku Zbyszka i Anastazji. Wzruszyłaś mnie tym epilogiem. I choć nie były to łzy szczęścia to i tak dziękuję Ci,za wszystkie emocje,które przeżyłam dzięki temu opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńHej. Założyłam chomika, na którym chciałabym zebrać blogowe opowiadania. Czy wyrażasz zgodę, abym zamieściła tam Twoje? Jeśli tak, napisz proszę e-maila --> blogowatworczosc@o2.pl w temacie podając adres swojego bloga. To dla mnie bardzo ważne. :)
OdpowiedzUsuń