19 grudzień 2010 r.
- Ciesz się. Święta spędzisz w Polsce z rodziną –
powiedziała Kasia do swojej koleżanki.
- Tak. Święta
w domu plus kontuzja, która wyklucza mnie z gry na dwa miesiące – stwierdziła z
ironią dziewczyna, która czekała na swój lot.
- Ale na
Finał Ligi Mistrzyń będziesz jak nowa – Kasia Skowrońska starała się w jakiś
sposób pocieszyć swoją koleżankę z drużyny.
Anastazja Mazur była przyjmującą w
Fenerbahce Stambuł. Jej drużyna dzień wcześniej zdobyła Klubowe Mistrzostwa Świata,
a wcale nie była stawiana w roli faworyta. Podczas ostatniego meczu i pod
koniec ostatniej akcji Anastazja źle wyskoczyła do piłki i jej upadek skończył
się kontuzją kostki. Lekarz od razu postawił diagnozę i wykluczył z gry na dwa
miesiące. Klub zdecydował, że Polka powinna regenerować siły w swoim rodzinnym
kraju. Dziewczyna miała na swoim koncie dwa medale z reprezentacją Polski.
Jeden był złoty z 2005 roku, kiedy to była najmłodszą zawodniczką w kadrze, ale
szybko okazało się, że fizycznie, psychicznie oraz technicznie jest w stanie
udźwignąć grę całej drużyny. Potem było trzecie miejsce w 2009 roku, gdy to
Polska była organizatorem całego turnieju. Dla młodej przyjmującej brązowy
medal smakował jak złoty, ponieważ został wywalczony przed własną
publicznością. Panna Mazur tylko przez rok grała w lidze polskiej. W 2005 toku
podpisała kontrakt z włoskim klubem Scavalini Pesaro, gdzie potem dołączyła do
niej Katarzyna Skowrońska – Dolata. Przed Mistrzostwami Europy przeniosła się
do Turcji, gdzie jak w poprzednim klubie była jedną z podstawowych zawodniczek.
Anastazja przez wiele osób była krytykowana za to, że w wieku lat osiemnastu
zamierzała grać w najlepszej lidze świata. A to właśnie dzięki tej szkole życia
była na takim, a nie innym poziomie siatkarskim. Siatkówka była całym jej
życiem. Jej największą pasją. Oddawała temu całe swoje serce.
- Anastazja,
nie denerwuj się. Wrócisz przecież do siatkówki. Do Polski wracasz ze złotym
medalem.
- Oj, Kaśka.
Jak dobrze, że tu jesteś ze mną. Bez ciebie bym chyba zwariowała.
- Nie wariuj,
a zdrowiej i wracaj do Turcji.
- Obiecuję.
Pora na mnie – powiedziała Anastazja i powoli, bo o kulach ruszyła w stronę
wejścia do samolotu, który miał ją przetransportować do Polski.
Razem z nią wracali siatkarze PGE
Skry Bełchatów. Nie rozmawiała z nimi długo, bo nie było na to czasu, a
dodatkowo w głowie siedziała jej nieszczęsna kostka. To była jej pierwsza
kontuzja w czasie całej gry w siatkówkę. W sumie, dlatego tak to przeżywała.
Bała się, że później nie będzie mogła występować, a przecież chciała zdobyć dwa
ważne medale: Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich. To było jej marzenie i
zamierzała do tego dążyć za wszelką cenę. Jednak teraz ta przeklęta kostka w
tym momencie psuła jej plan.
Iść za marzeniem i znowu iść za
marzeniem, i tak zawsze, aż do końca*
Średniego wzrostu dziewczyna czekała
na lotnisku na samolot, w którym miała być jej kuzynka. Kobieta była
właścicielką wspaniałych czekoladowych oczu, a także długich, brązowych włosów.
Spoglądała nerwowo na zegarek. Samolot z siostrzenicą jej ojca już pięć minut
temu powinien wylądować. Zaczynała się denerwować. Po kolejnej pół godzinie
czekania zaczęli wychodzić ludzie, którzy wracali z Kataru – w tym PGE Skra
Bełchatów. Julia, wypatrywała Anastazji, ale nigdzie jej nie widziała. Panna
Mazur należała do osób bardzo niecierpliwych, dlatego znowu zaczęła się
denerwować.
- Nie szukaj
mnie. Stoję obok – powiedziała Anastazja i lekko się uśmiechnęła.
- No, w
końcu. Ile można czekać – powiedziała Julka i pocałowała kuzynkę w policzek.
- Tak, też
się cieszę, że cię widzę – zaśmiała się Nastka i podążyła za Julią po swój
bagaż.
- Mam
nadzieję, że nie masz tam pięciu walizek, bo żadnego mężczyzny nie wzięłam –
rzuciła dziewczyna.
- Nie? A
szkoda. Myślałam, że jakieś ciasteczka z Politechniki wzięłaś. W końcu tam
takie osiłki trenują – powiedziała z ironią siatkarka, a po chwili obie zaczęły
się śmiać.
Między kuzynkami był tylko rok
różnicy. Często sobie dokuczały, ale tak naprawdę bardzo się lubiły i
uwielbiały ze sobą rozmawiać. Anastazja miała na nazwisko Mazur tylko, dlatego,
że jej tata zabił się na motorze trzy miesiące przed jej narodzinami, a mama
dziewczyny nie była jego żoną. Ślub był zaplanowany po urodzeniu się dziecka.
Niestety śmierć była szybsza. Mama Anastazji bardzo się starała, żeby
dziewczyna była dobrze wychowana, ale to jej wujek – Ireneusz Mazur wskazał jej
siatkówkę, jako drogę życiową.
Julia również trenowała, ale
kontuzja, której doznała trzy lata temu wyeliminowała ją z gry. Dlatego też jej
ojciec zaczął kierować życiem sportowym swojej siostrzenicy. Jego córka nie
miała mu tego za złe, ponieważ w oczach kuzynki widziała radość z gry i
treningów.
- To przez
ile będziesz mieszkać w moim mieszkaniu? – spytała Julka.
- Dwa
miesiące. Też się z tego cieszę – odpowiedziała Anastazja, gdy w końcu wsiadła
do auta kuzynki.
- Boże, miej
mnie w swojej opiece – stwierdziła ze śmiechem młodsza z dziewczyn.
Siatkarka, zaczęła opowiadać o swoim
życiu w Turcji i grze. Droga była długa, ponieważ Warszawie zawsze były korki.
Julia, dokładnie wypytywała się o Klubowe Mistrzostwa Świata. Siatkówka była
ich ulubionym tematem, ponieważ obie wiązały z nim przyszłość, która dla Julki
okazała się brutalna, ale o tym było wspomniane wcześniej. Do domu, dziewczyny
dojechały w godzinę. Czas im się jednak nie dłużył, ponieważ spędzały go na
rozmowie i wspólnych zwierzeniach. Gdy w końcu dotarły pod blok Julki zaczęła
się ciężka droga na ósme piętro. Anastazja powoli wskakiwała stopień po
stopniu, a gdy w końcu znalazła się pod drzwiami kuzynki była spocona jak mysz
i ciężko oddychała.
- Wzmocnisz
trochę ręce – powiedziała usprawiedliwiająco Julka, gdy otworzyła wrota do
swojego królestwa.
- Ja stąd
nigdzie nie wychodzę. Szczęście, że kule mam odłożyć za trzy tygodnie.
- Trzy?
- Tak. Mam ją
tylko usztywnioną, ale według zaleceń lekarskich po półtora tygodnia powinnam
zacząć na niej delikatnie się opierać. No i mam zakaz noszenia moich ukochanych
szpilek do końca powrotu do zdrowia. Ale kule odłożę dla pewności za trzy
tygodnie.
Po wypowiedzi Anastazji w całym
pomieszczeniu dało się słyszeć dźwięczny śmiech drugiej panny Mazur.
***
Wysoki mężczyzna o zielonych oczach z
ulgą opuścił swoje mieszkanie. Za drzwiami słyszał tylko rozmowę przez telefon
swojej żony. Zbyszek westchnął głęboko i zbiegł po schodach na sam dół. Do tej
pory nie mógł uwierzyć, jakim cudem jego życie obróciło się o sto osiemdziesiąt
stopni. Jeden wypad do klubu skończył się dla niego niechcianym małżeństwem
oraz ojcostwem. Zbigniew Bartman po prostu stał się tatą z własnej głupoty.
Próbował zatopić smutek po rozstaniu z poprzednią dziewczyną w jednej z
warszawskich dyskotek. Trochę za dużo wypił i znalazł się w jakimś hotelu,
którego nazwy nawet nie pamiętał. To właśnie tam i wtedy począł się Krzyś –
jego syn. Kochał chłopczyka, ale do jego matki nie czuł nic. Gdy dowiedział się
o tym, że ona jest w ciąży cały świat mu się zawalił. Dopiero, gdy trochę
oprzytomniał doszedł do wniosku, że musi wziąć odpowiedzialność za swój czyn i
tym samym został mężem kobiety, której nie kochał i z którą nie miał żadnych
tematów do rozmów. Byli dla siebie obcymi ludźmi, których łączyło tylko
dziecko. Zbyszek przez chwilę myślał o tym, że Krzyś nie jest jego, ale po
chwili stwierdził, ze tak myślą tylko tchórze. A on przecież nie był tchórzem.
Od dnia ślubu po prostu nie miał życia. Po domu chodził zamyślony. Jedynie na
hali treningowej odżywał w nim dawny chłopak. Dawał z siebie wszystko, a w
oczach dało się zauważyć zaangażowanie. Aby przebywać jak najmniej czasu ze
„swoją rodziną” często zostawał po treningu sam i ćwiczył. W domu się dusił, a
dodatkowo Iza często miała pretensje o wszystko i nic. Kobieta działała mu na
nerwy, ale starał się jej tego nie okazywać. Wiedział, że to nie jest dobry
układ, ale czuł, że inaczej nie umie, bo przecież w końcu ślub wziął z poczucia
obowiązku. Jego rodzina nic nie wiedziała o jego problemach. Wszyscy byli
święcie przekonani, że Zbyszek jest z Izą z miłości, a mały Krzyś jest owocem
tej miłości.
Bartman zacisnął mocniej ręce na
kierownicy. Niemoc i brak zainteresowania czymkolwiek, które ogarnęły go po
nieudanych Mistrzostwach Świata przerażała go. Nawet perspektywa gry w
siatkówkę przestała go cieszyć, ale w oczach dawało się dostrzec zaangażowanie.
Było mu wszystko jedno, kto i co go otacza. Oczywiście na boisku dawał z siebie
wszystko. Mobilizował wszystkie swoje siły do gry na jak najwyższym poziomie.
Wiedział, że to jest jego praca i kibice wymagają i oczekują od niego tego, co
najlepsze i nie może ich zawieść przez to, że w życiu popełnił jedną głupotę,
która będzie z nim do końca. Po pół godzinie dojechał na miejsce. Bez większego
entuzjazmu ruszył w stronę hali.
Bywają takie dni i noce, które zmieniają wszystko.
Bywają takie rozmowy, które są w stanie wywrócić do góry nogami cały nasz
świat. Nie możemy ich przewidzieć. Nie możemy się na nie przygotować. Czyhają
gdzieś zapisane w łańcuchu pozornych przypadków, nieuchronnie jak świt po
ciemności**
*Joseph
Conrad
**Anna
Onichmowska
Genialne !
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać na rozwój akcji . Ciakawi bohaterowie. No i jest Misiek Kubiak . ahh < 33 Wielbię ; ))
Pozdrawiam / mohabbatein/
No, Kubiak musiał być. Obowiązkowo. Wyrywał się z szeregu!
Usuńaaa jestem w szoku dlatego mam nadzieje że mi pozwolisz iż zacznę od końca, wielbię cię kobieto za wpakowanie szanownego Pana Zbigniewa B w małżeństwo i rolę tatusia, w takiej odsłonie o nim jeszcze nie czytałam i bardzo chętnie się z takim Zbysiem zapoznam, chociaż wcale nie popieram jego postępowania ze wstąpił w związek małżeński tylko ze względu na dziecko, ja jestem zdania że jeżeli nic nie czujesz do drugiej osoby to lepiej się nie pakować w coś takiego, i widzę że Zbyszek też już tego żałuje
OdpowiedzUsuńszkoda mi Anastazji, kontuzja dla sportowca jest czymś najgorszym, no ale jeden plus z tego taki że wróciła do kraju i pobędzie ze swoja rodziną, :)))
oblukałam bohaterów i jestem jak najbardziej na tak :))
Pozdrawiam :)))
Ja tego też nie popieram, ale przecież w opowiadaniu nie mogę zawierać swoich poglądów, bo było by ono nudne i monotonne. A dodatkowo pisanie o czymś co jest wbrew Twoim poglądom jest dużo ciekawsze. A no i Anastazja spędzi czas z rodziną i nie tylko. Cieszę się, że jesteś na tak!.
UsuńKocham Cię wiesz? Mogę Ci powiedzieć tylko tyle: GENIALNE! Anastazja - strasznie mi się to imię podoba no i ten wątek. Biedna, kontuzja to na pewno nie jest szczyt marzeń siatkarski. No i mamy jeszcze Zbyszka. Na własne życzenie założył na sobie smycz. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. I możesz być pewna że będę Cię o niego molestowała i maltretowała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, Zbysiu ma smycz, ale przecież Wy nie wiecie jaki jest koniec tego opowiadania i to mi się podoba :D. Wy nie wiecie rzeczy, którą ja wiem i to też mi się podoba :D. A teraz możesz maltretować ile chcesz, a ja i tak pozostanę nie ugięta!
UsuńCo ja mogę powiedzieć Ci siostra. Super po prostu. Sypiesz pomysłami jak z rękawa chyba skoro każde opowiadanie jest inne.
OdpowiedzUsuńAnastazja na pewno spędzi te dwa miesiące tak że ich nigdy nie zapomni, a o to, to się już Ty postarasz. ;)
Biedny Zbyszek dusi się w związku, do którego doszło tylko dzięki Krzysiu. Ale według mnie źle postąpił. Mógł dać nazwisko dziecku i nic więcej. I tak by się musiał z nim widywać bo jest ojcem.
Czekam kochana na next ;** Może Cie będę męczyć może nie, bo jakoś moje starania nie dochodzą do skutku...
Zapomniałam dodać, że ładny szablon i go nie zmieniaj nawet. No i oczywiście jest i Kubiak! ;D;D;D;D;D;D
UsuńSpoko, nie zmienię go szybko. Wiesz, nie wiem czy danie nazwisku dziecka załatwiłoby wszystko, ale po prostu chłopak czuł się odpowiedzialny. A co do Anastazji to będą bardzo ciekawe 2 miesiące jej życia.
Usuńnoo, świetnie się zaczyna. Oj, biedny Zibi, tak nie ładnie wpadł no, ale mam nadzieję, że Mu się jakoś ułoży. ;-) Kurcze, kontuzja w siatkówce to jedno z najgorszych rzeczy jaka może się stać siatkarce, która kocha ten sport. Oby szybko wyzdrowiała. ;D czekam na nowy rozdział i powiadom mnie o nowym na moim blogu www.thinkin-about-him.blog.onet.pl / ;*
OdpowiedzUsuńNo, Zbyszek się wpakował po same uszy, ale cóż takie jest życie niestety. A co do kontuzji to na pewno jest to ogromne przeżycie, ale przecież nikt nie skreślił jej z podstawowego składu.
UsuńOooooooooOOoooooooo no to Zibi nam poszalał,że tak to ujmę;p, wiesz jakiego szoka zaliczyłam!!! nie no nie wierze, on sobie dał zawiązac smycz????!!- no to mnie kobieto zaskoczyłaś,ale pozytywnie oj tak :)) będę miała emocje czytając tą historię:)))). Wybacz,ze dopiero dzisiaj zaglądam,ale miałam ciężkie 2 tygodnie......wracając jeszcze do notki Anastazja wzbudziła we mnie sympatie jak najbardziej. Taaaa kontuzja....kurczaczek przydarza się zawsze gdy zaczyna być dobrze...Czekam na next :))http://goodbye-to-you.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńAle ja się nie gniewam, że dopiero teraz. Sama mam ciężki okres. Sesja czyli system eliminacji studenta jest aktywny działa. Niestety nie dopadł go żaden wirus. I mam u niektórych takie zaległości, że jestem przerażona, ale nadrobię wszystko w tydzień wolnego między nauką do poprawki bo jedna mi się trafiła i kto wie czy przypadkiem się druga w tym tygodniu nie naszykuje, ale muszę być dobrej myśli. A co do tej historii no to mogę zapewnić, że ona będzie emocjonująca od początku do końca.
UsuńOj, tak czułam, że Zbyszek się w takie bagno wpakował. Oczywiście Krzyś to pozytywna strona i on niczemu niewinny. Ale Iza... Ech bym wyrwała kłaki i tipsy ucięła ;p dla ciebie :D hahaha
OdpowiedzUsuńAnastazja i Julia t dobre dziewczyny :) Obie dużo przeszły i osiągnęły. Powszechnie wiadomo, że w Politechnice ciacha są ;p hahaha No mam nadzieję, że kontuzja będzie wyleczona i Kasia nie umrze z tęsknoty ;p
Pozdrawiam
No, wpakował się, ale masz rację takie jak Iza trzeba tępić;D. No, czy Politechnika to zespół ciach to bym polemizowała :D. No, ale nie ważne.
Usuń